Jesteś tutaj
ODPROWADZENIA
Odprowadzenia / Egzorcyzmy
Czy to możliwe, aby w XXI wieku coś takiego jak egzorcyzm miało rację bytu w otaczającej nas rzeczywistości? Przecież już samo słowo "egzorcyzm" kojarzy się z czymś nierealnym, z zamierzchłą przeszłością, zabobonami i filmami grozy. Opętania przez demony? Nawiedzone domy? Wypędzanie duchów? No tak.. Hollywood zarobiło miliony na ludzkiej wyobraźni i strachu. Doskonale wiemy, że większość z tego jest tylko sprzedającą się niczym świeże bułeczki fikcją literacką, ubraną w obraz i dźwięk oraz odpowiednie efekty specjalne. Ale czy wszystko?
Czasem zdarza się, że czujemy czyjąś obecność w pokoju, mamy wrażenie że ktoś stoi obok, że patrzy na nas.. Włosy jeżą nam się wtedy na głowie, strach każe uciekać. Boimy się cmentarzy, ciemności i dotyku nieznanego. Nasza wyobraźnia, karmiona horrorami i brakiem zrozumienia sprawia, że nie chcemy o niczym wiedzieć a i sam temat już wywołuje w nas lęk.. Zdarzają się też osoby, które widziały ducha na własne oczy. Z jednej strony ich opowieści przerażają nas, z innej fascynują. Nie wiemy co myśleć, ponieważ rozsądek podpowiada nam jedno, a odczucia drugie. I trwamy tak długimi latami, odgrodzeni strachem od możliwości własnego doświadczenia i duchowego poznania.
Więc jak jest naprawdę?
Wiadomo już, że pojęcie śmierci dotyczy tylko ciała fizycznego, końca naszego pobytu na poziomie materii. Poza nią śmierć nie istnieje a to, co określamy mianem śmierci, w rzeczywistości jest zmianą, przejściem z jednej formy istnienia w drugą. Świadomość opuszcza ciało i powraca tam, skąd przyszła. Wraca do swego duchowego domu, do światła, i jest to naturalny, zgodny z naszym Najwyższym Dobrem stan rzeczy. Choć czasem zdarza się, że taka odchodząca ze świata materialnego świadomość albo wracać nie chce, albo z jakichś powodów - nie może. I tu zaczyna się problem.
My, żyjący tu na ziemi, mamy ciała, żołądki i płuca. Mamy skąd i jak czerpać niezbędną nam do życia energię. Poprzez układ trawienny czerpiemy ją z pożywienia, poprzez płuca z powietrza, a poprzez skórę - ze słońca. Dzięki niej możemy myśleć, poruszać się, rozwijać i żyć. Gdy dręczy nas sumienie, możemy pójść do przyjaciółki czy terapeuty i zwierzyć się, zrzucić to, co kamieniem leży nam na sercu. Albo do spowiedzi. Albo bezpośrednio do osoby, wobec której czujemy się winni i przeprosić ją, o ile osoba ta żyje. A co ma zrobić człowiek, który odszedł już z tego świata a sumienie nie pozwala mu odzyskać spokoju? Albo gdy umarł nagle i nie rozumie, że już go tu nie ma, a poprzez ów brak zrozumienia - wciąż odczuwa swoje ciało fizyczne tak, jakby je nadal miał? Co ma zrobić człowiek, który po śmierci nie potrafi odejść od swych bliskich dręczony lękiem, że stanie im się jakaś krzywda? Albo taki, który pozostawił tu bardzo ważne dla niego, niedokończone sprawy? Co wtedy się dzieje?
Po pierwsze: będzie starał się nawiązać z nami kontakt, walczyć o naszą uwagę i wysłuchanie, a z biegiem czasu i bezskutecznych prób - podda się, zrezygnuje i będzie trwać obok nas (chodzić po domu) z nadzieją, że kiedyś znajdzie się ktoś, kto go zrozumie.
Po drugie: taka bezcielesna świadomość, czyli duch, aby móc jakkolwiek funkcjonować blisko nas, potrzebuje energii. Nie może czerpać jej z poziomów duchowych, bo nie odszedł tam, gdzie powinien po śmierci swego ciała fizycznego. Nie może także czerpać jej z poziomu fizycznego, bo nie ma żołądka, płuc ani skóry. Jedyną możliwością, jak mu pozostaje - jest podpiąć się pod kogoś żyjącego i czerpać energię bezpośrednio od niego. Nie robi tego celowo i nie wie, że wyrządza mu tym samym krzywdę. Często zupełnie nie zdaje sobie sprawy, co dzieje się tak naprawdę. Wielokrotnie już przekonałam się, że człowiek po śmierci tak samo potrzebuje pomocy i miłości, jak Ci, których zostawił na Ziemi. Jest taką samą istotą, jak ty czy ja, tak samo złości się, rozpacza, tęskni, martwi i boi, i tak samo potrzebuje uwagi, przebaczenia, miłości i pomocy, jak my wszyscy. Co gorsza - nie mając bezpośredniego kontaktu z nami, nie może o tę pomoc poprosić, ani też przebić się poprzez zasłonę naszej nieświadomości. Choć przecież odczuwamy rezultaty jego obecności.. powiew chłodu na policzku pomimo zamkniętych okien.. ledwo uchwytny, mglisty zarys czyjejś sylwetki na tle ściany.. dziwne, dręczące myśli w głowie.. ciągłe i niczym nie uzasadnione zmęczenie.. wrażenie czyjejś obecności w pokoju.. ruch zarejestrowany kątem oka w pustym pomieszczeniu.. powtarzające się sny o zmarłym.. dziwne odgłosy z przedpokoju.. nieuzasadniona depresja.. samobójcze myśli.. Można by tu jeszcze sporo wymieniać.
Czasem zdarza się i tak, że jeśli duch tkwi długo przy żyjącej osobie i przez cały czas odżywia się jej energią, wtedy na aurze owej osoby, w miejscu, skąd pobierana jest jej życiowa energia, powstaje wyrwa energetyczna, co skutkuje osłabieniem ciała fizycznego i chronicznymi chorobami narządów w tym rejonie. Pamiętajmy, że świat materii jest jedynie wiernym odbiciem świata astralnego. Jeśli coś negatywnego dzieje się w obszarze aury i zaburzony zostanie jej naturalny stan - prędzej czy później materia przejawi ową nieprawidłowość pod postacią różnych dolegliwości w ciele i chorób.
Przykłady
Jakiś czas temu miałam okazję oglądać ślubne zdjęcie pewnej kobiety, starszej w tej chwili już osoby. Od razu zobaczyłam na aurze połączoną z jej sercem (jakby przywiązaną) maleńką dziewczynkę, paromiesięczne niemowlę. Jakież było zdziwienie, gdy o nią zapytałam.. Od razu okazało się, że jest to zmarła około 3 miesiące po swych narodzinach malutka siostra kobiety ze zdjęcia. Okazało się też, że Pani ta od dzieciństwa miała problemy z sercem, które całymi latami nie miało dość energii, żeby normalnie funkcjonować.
Inny przypadek: Przyszedł do mnie pogrążony w depresji młody chłopak, który dwa miesiące wcześniej stracił przyjaciela. Przyjaciel ów powiesił się, zostawiając kilkuletniego synka i swoją byłą partnerkę. Od razu dostrzegłam, w czym problem. Piotr był całkowicie pozbawiony energii, dręczyły go sny o zmarłym a w jego aurze - na wysokości głowy – dostrzegłam podczepionego ducha jego przyjaciela. Szybko weszłam w kontakt ze zmarłym i zorientowałam się, o co chodzi. Popełniając samobójstwo nie zdawał sobie sprawy z tego, co naprawdę robi. Nie uświadomił sobie w porę, że ucieka przed życiem i zostawia swoje ukochane dziecko w rękach kobiety, której nie ufał.. Dopiero po śmierci uświadomił sobie, że wybrał najgorszy wariant z możliwych, Piotr natomiast nie wiedział, że jego przyjaciel, dręczony wyrzutami sumienia i lękiem o syna, utknął przy nim pragnąc, by ten otoczył opieką jego dziecko i wspierał go zawsze, ilekroć ten będzie potrzebował ojca.. Gdy przekazałam, co czuł i o co chodziło zmarłemu, Piotr popłakał się i obiecał zająć się dzieckiem. Uspokojona dusza mogła już odejść..
Kolejny przypadek: Zmarły w wypadku samochodowym 26-letni Artur. Zginął tak szybko, że gdy trafił na drugą stronę, nie wiedział nawet, że nie żyje. Dwie godziny potem, zaraz jak tylko dowiedziałam się, co się stało - weszłam w medytację i dość szybko udało mi się go odnaleźć. Jak podejrzewałam, utknął w stanie szoku na poziomie astralnym, bez możliwości zrobienia ze sobą czegokolwiek, jakby zawieszony w niebycie. Natychmiast poprosiłam o pomoc dla niego. Na moich oczach spłynął na niego słup światła, szara kula nieświadomości i szoku wokół niego rozpuściła się a Artur oprzytomniał. Ode mnie dopiero dowiedział się, co się z nim stało. Był zdruzgotany i nie chciał odejść bez możliwości pożegnania się ze swoją mamą, nie potrafił. Kiedy obiecałam mu, że przekażę jej wszystko, pogodził się ze swoją "śmiercią" i odszedł do światła.
Jak widać, wszyscy czasem potrzebujemy pomocy. Bez znaczenia jest, czy posiadamy ciało fizyczne czy już nie. W rzeczywistości ciało jest niczym więcej jak tymczasowym i zużywającym się "ubraniem" dla duszy. Człowiek "po drugiej stronie lustra" pozostaje taki sam, jego świadomość wędruje dalej. Odchodząc stąd tak samo potrzebuje miłości, przebaczenia i spokoju w duszy, jak wszyscy inni we Wszechświecie. I jeśli na tej drodze coś go dręczy - nie jest w stanie iść dalej, ani wrócić do swego duchowego domu. Doznaje cierpienia.
Oczywiście, to nie jedyne przypadki, gdy potrzebny jest egzorcyzm. Istnieją domy, do których przywiązane są duchowe byty, np.: stare, przedwojenne kamienice, w których umierali ludzie, albo miejsca, gdzie różnego typu zjawiska parapsychiczne występują częściej, ponieważ związane są ze śmiercią, np.: szpitale, hospicja, miejsca katastrof czy cmentarze. Osobiście tylko raz miałam okazję przeprowadzać egzorcyzm na jednym z cmentarzy w Piotrkowie Trybunalskim. Zobaczywszy kilka dusz przebywających w okolicy miejsca swego pochówku, weszłam w stan płytkiej medytacji i pomodliłam się o uwolnienie dla nich. Widocznie modlitwa okazała się skuteczna, ponieważ za chwilę parę metrów ode mnie otworzyło się przejście (coś w rodzaju świetlistej bramy), z której w krótkim czasie skorzystało kilku z obecnych na cmentarzu duchów. Ale nie wszyscy. Zjawisko wolnej woli towarzyszy nam nie tylko po tej, ale także po tamtej stronie i należy ją uszanować.
Jeśli chciałbyś/abyś podzielić się ze mną jakimś doświadczeniem albo potrzebujesz pomocy czując, że dzieje się coś, co przekracza granice normalnej percepcji - możesz napisać do mnie poprzez zakładkę "Kontakt" znajdującą się po lewej stronie, tuż pod zdjęciami. Jeżeli masz jakieś podejrzenia, nie jesteś pewien/pewna, czy wszystko jest w porządku u Ciebie czy Twoich bliskich – zapraszam na konsultację.
WAŻNE!
Artykuł został napisany przeze mnie, jest moją własnością intelektualną i chroniony prawem autorskim. Jeśli chcesz się nim podzielić z kimkolwiek – nie kopiuj ale udostępnij! A jeśli już musisz skopiować to pamiętaj, ze kopiowanie treści bez podania imienia i nazwiska autora – jest kradzieżą! Szanuj więc moją wiedzę, pracę i energię, jaką włożyłam w ten artykuł. Podziel się nim w uczciwy sposób. Dziękuję!