Jesteś tutaj
Przykłady Terapii
"Prawdziwym terapeutą jest Twoja własna Dusza."
Przykłady uzdrawiających sesji
Przez ponad 20 lat mojej pracy terapeutycznej z ludźmi, spotkałam się z wieloma sytuacjami, gdzie to właśnie obciążenia karmiczne były przyczyną poważnych problemów w życiu tych osób. Kilka z nich głęboko utkwiło w mojej pamięci, ponieważ dobrze oddają dramatyzm dawnych przeżyć i ich skutki w obecnym wcieleniu.
Ślady chłosty na ciele
Pierwszy z przykładów dotyczył młodego chłopaka, który zgłosił się do mnie zrozpaczony beznadziejnością sytuacji, w jakiej się znalazł. Od paru lat z niewiadomego powodu robiły mu się na plecach czerwone smugi, pękała skóra, pojawiały się plamy krwi. Chłopak doświadczał bólu, wstydził się rozebrać na plaży, wpadł w kompleksy. Bezskutecznie szukał pomocy u wielu lekarzy różnych specjalizacji w Polsce. Nikt nie umiał mu pomóc ani znaleźć przyczyn takich objawów w ciele. Przypadkiem trafił na książkę "Pamięć poprzednich wcieleń" Leszka Żądło, a w niej na informację na mój temat, więc zadzwonił i umówił się na konsultację ze mną, potem na wizytę. Był gotowy do konfrontacji, ponieważ już podczas pierwszej sesji regresywnej przypomniał sobie dramatyczne przeżycia z obozu koncentracyjnego, gdzie został na oczach setek więźniów "przykładowo" zachłostany na śmierć. Chłopak płakał podczas sesji. W jego duszy tkwił spory ból i żal do ludzi, którzy mu to zrobili, oraz do samego siebie, gdy uświadomił sobie, w jaki sposób sprowokował ową sytuację. Ostatecznie odkrył, że w jego podświadomości tkwiło wtedy olbrzymie poczucie winy wobec kogoś, kogo bardzo kochał, sama chłosta zaś miała być karą za nie, odkupieniem, które skończyło się dla niego tragicznie. Chłopak już w trakcie sesji odczuwał ulgę, potem stan ten jeszcze się pogłębił. Przebaczył sobie i swoim oprawcom, gdyż zrozumiał, że byli oni niejako "narzędziem" w jego własnych rękach. Odzyskał spokój, a krwawe ślady z jego pleców w ciągu kilku dni zniknęły bezpowrotnie. Dokonało się uzdrowienie.
Uporczywe Migreny
Drugim, dość spektakularnym i w sumie podobnym przykładem uwolnienia pamięci traumatycznych przeżyć z minionych wcieleń jest przypadek mojej kuzynki, Mirki. Otóż odkąd sięgała pamięcią, cierpiała na silne migrenowe bóle głowy, trwające czasem i kilka dni. Nie pomagały ani tabletki, ani jakiekolwiek inne sposoby na migrenę. Dwa lata po tym, jak sama nauczyłam się wchodzić w swoją karmę i rozumiałam już, o co w tym wszystkim chodzi, zaproponowałam Mirusi sesję regresywną, na co ona - mając dość znoszenia uporczywego bólu, chętnie się zgodziła. Po kilkunastu minutach wprowadzania jej stan regresywny, przypomniała sobie dramatyczne wydarzenia, mające miejsce w Paryżu, na kilka dni przed jej śmiercią, we Francji XVIII wieku, za panowania Ludwika XVI i Marii Antoniny, a dokładnie w czasie, kiedy królewska para była już osadzona w więzieniu. Wokół szalała Rewolucja Francuska. Według relacji Mirusi, wszędzie węszono spisek przeciwko Francji i co chwila na oczach tłumów odbywały się czyjeś egzekucje. Zginęło mnóstwo ludzi, w tym i moja kuzynka. Najbardziej emocjonalnym punktem jej regresji była chwila, gdy przypomniała sobie własną śmierć oraz dźwięk spadającej na jej kark gilotyny. Strach i potworne napięcie, jakie przeżyła tuż przed śmiercią, zapisały się na trwałe w jej podświadomości, wywołując dokuczliwe bóle w obecnym wcieleniu. Gdy w wyniku regresji zrozumiała, skąd owe napięcia się wzięły i pozwoliła sobie doświadczyć ich ponownie - uwolniła tym samym całą ich negatywną energię a siebie od jakichkolwiek problemów z migrenami. Skończyły się one raz na zawsze.
Schizofrenia
Marta od urodzenia była wrażliwa, delikatna, pełna uczuć, emocji i niepokoju. Często miała niesamowite wizje, nie raz wydawało jej się, że jest świętą, innym razem widziała pożar i z przerażeniem twierdziła, że wszyscy zginą w płomieniach, a jeszcze innym wydawało się jej, że ktoś ją goni i chce zabić.. Gdy miała ponad 20 lat, zdiagnozowano u niej schizofrenię paranoidalną. W ciągu następnych kilku lat owe wizje, strach i stany zagubienia się w nich pogłębiły się na tyle, że parokrotnie Marta próbowała odebrać sobie życie. Pobyty w szpitalach psychiatrycznych niewiele tu pomagały, a tabletki, które dostawała, otępiały ją i odbierały jakąkolwiek energię do życia. Wydawało się, że sytuacja jest beznadziejna, a sama Marta skazana na skutki swojej choroby do końca życia. Gdy dowiedziałam się o wszystkim, natychmiast pomodliłam się o pozwolenie oczyszczenia jej karmy. Bo jak wszystko inne w naszym życiu, kłopoty Marty z samą sobą miały gdzieś swój początek a sama choroba jest jedynie skutkiem czegoś, efektem końcowym. Podejrzewałam, że za jej wizjami i lękami stoją tak naprawdę konkretne, traumatyczne przeżycia z odległej przeszłości, które były jednak na tyle silne, że zapisały się w formie obciążeń aż do obecnego wcielenia i dokuczały nieświadomymi wspomnieniami, męcząc emocjonalnie i psychicznie.
Na skutek odpowiedniej modlitwy i rozmowy z Opiekunem duchowym Marty, szybko otrzymałam zgodę na oczyszczenie tego fragmentu jej karmy. Rozpoczęły się sesje regresywne. Już pierwsze z nich wyjaśniły, dlaczego Marta uważała się za świętą, bała się płomieni czy miała częste uczucie bólu w okolicy 3 oka. Okazało się, że kiedyś była matką przełożoną w klasztorze, zielarką z zamiłowania, zajmującą się leczeniem ludzi. Była bardzo znana, a chorzy ściągali do niej nieraz z bardzo odległych terenów. Prowadziła przyklasztorny lazaret, gdzie wraz ze swoimi zakonnicami stawiała na nogi nawet beznadziejne przypadki. Dokonywała cudów. Była przy tym głęboko uduchowioną, mądrą i ciepłą osobą. Mówiła, że wszystko, co robi - robi dla Boga i tak naprawdę to On ich leczy, nie ona. Ludzie z wdzięczności całowali ją po rękach i uważali za świętą.. W innym wcieleniu, jako 40 - letni mężczyzna na własnych rękach wyniosła z płonącej chałupy dwójkę swoich martwych już dzieci i ojca. Zginęła w płomieniach próbując wyciągnąć z pożaru także swoją ówczesną matkę. Jedna z belek podtrzymująca strop spadła na nią i zabiła na miejscu. Marta umierała czując się odpowiedzialną na śmierć całej swojej rodziny, z olbrzymim poczuciem winy na barkach, że nie zdołała obudzić się na czas i uratować ich przed śmiercią. W jeszcze innym wcieleniu okazała się być rycerzem, który wraz ze swoimi podopiecznymi został napadnięty, ścigany i zabity w środku lasu. Zginęła od włóczni, która przebiła metalową przyłbicę hełmu i tuż nad oczami wbiła się głęboko w czaszkę..
Wspomnień składających się na źródło schizofrenii było więcej, choć zdecydowałam się przytoczyć zaledwie trzy z nich. Już one wystarczą, by uświadomić sobie, jak niewiele wiemy o sobie, a jak wiele z kolei w naszym "tu i teraz" zależne jest od tego, co wydarzyło się kiedyś. Jakie natomiast były efekty tych sesji? Negatywna, obciążająca Martę energia minionych doświadczeń została rozładowana, odciążyła psychikę i emocje. Marta uspokoiła się, wypogodniała. Skończyły się próby samobójcze, a ona sama zrozumiała, że to, co wcześniej brane było za omamy, urojenia i pomieszanie umysłowe – w rzeczywistości było otwartą, nieświadomą pamięcią z poprzednich wcieleń i nie miało nic wspólnego z jakąkolwiek chorobą psychiczną. Z jej duszy został zdjęty olbrzymi balast, sama Marta natomiast odzyskała nie tylko spokój, ale i samą siebie :)